Skąd się biorą problemy prawne? Czy firmy mają inne źródło problemów niż osoby prywatne? Co możemy zrobić, by nie mieć problemów z prawem?
Dzisiaj stałem się aktywnym uczestnikiem serwisu specprawnik.pl. Jest to portal internetowy, który ma sprzyjać kojarzeniu prawników z klientami. Umożliwia również uzyskanie darmowej pomocy prawnej. Korzysta na tym pytający, ponieważ uzyskuje pomoc w swojej sprawie, a i prawnik ma z tego wartość dodaną. Możne zbudować w ten sposób swoją wiarygodność i poprawić swój ranking w serwisie. Idea szczytna, jak najbardziej polecam.
Przy okazji przejrzałem kilkadziesiąt zapytań, głównie dotyczących spraw osobistych, urzędowych i drobniejszych spraw cywilnych. Moją pierwszą myślą było to, jak łatwo ludzie wpadają w problemy prawne, jak łatwo było ich uniknąć. Większość problemów nie spada na nas, jak grom z jasnego nieba. Oczywiści, są takie przypadki, bez własnej winy bierzemy udział w wypadku, ktoś bliski nam umiera, zdarza się wypadek losowy. Jednak większość problemów prawnych prowokujemy własnym zachowaniem.
Po głębszym przemyśleniu doszedłem do wniosku, że źródło tych problemów jest w zasadzie uniwersalne. Takie same mechanizmy można zaobserwować w dużych firmach czy korporacjach. Nawet prawnicy mają problemy prawne z tych samych przyczyn.
Jak zatem przyczyniamy się do skomplikowania naszych spraw?
1. Nie czytamy podpisywanych dokumentów
Niby wszyscy wiedzą, nie należy podpisywać dokumentów, których się nie przeczytało. Tylko że to jest fikcja. Rzadko kiedy jest możliwość przeczytania wszystkiego ze zrozumieniem i to od pierwszej do ostatniej strony.
Zakładamy na przykład konto w banku. Ze świecą szukać osoby, która w tym momencie przeczyta wszystkie ogólne warunki umów, regulaminy, załączniki. To są często dziesiątki stron napisane w sposób trudny i nieprzystępny. Pewnie celowo, by nikt przez to nie przebrnął.
Albo kupujemy coś na raty w sklepie. 36 rat zero procent. Nie wydajemy gotówki a mamy wymarzony przedmiot. Tylko trzeba formalności załatwić. Kolejka długa do obsługi kredytowej, czekamy zniecierpliwieni i w końcu nasza kolej. Ktoś czyta w tym momencie stos dokumentów, gdy już chcemy pobawić się nowym telefonem, a nie przebijać się przez załącznik do załącznika do ogólnych warunków będących załącznikiem do umowy?
Jak zatem uniknąć niespodzianek? Czasem się nie da. Ale pewne problemy są powtarzalne. Jeżeli decydujemy się na dany produkt, poczytajmy opinie w Internecie na ten temat. Jeżeli są jakieś haczyki lub problemy z daną usługą, jest duża szansa, że już kogoś one spotkały. Chyba że mamy pecha i będziemy tym pierwszym.
Warto być też uczulonym na specjalne oferty, darmowe usługi, super promocje i mega rabaty. Im bardziej jest coś za darmo, tym więcej czasu poświęcić trzeba na przeczytanie wszystkich dokumentów.
2. Nie podpisujemy umów
Zmora nie tylko przeciętnego Kowalskiego, ale też przeciętnej spółki Kowalski sp. z o.o. Wszystko na telefon, na przysłowiową „gębę”. W razie sporu z kontrahentem lub wspólnikiem brak jest jakichkolwiek pisemnych ustaleń. Słowo przeciwko słowu.
Nie chodzi o to, by każde porozumienie zamieniać na wielostronicową umowę podpisaną najlepiej przed notariuszem. Od niedawna wprowadzono do Kodeksu cywilnego tzw. formę dokumentową, która ma być w zamyśle mniej sformalizowana od formy pisemnej. W niektórych sytuacjach wystarczy np. napisanie maila.
Jeżeli prowadzimy negocjacje z kontrahentem i nie dochodzi do zawarcia pisemnej umowy, to wyślijmy maila do drugiej strony. Nie musi być to być wielostronicowy projekt umowy. Wskażmy, że chcemy uporządkować rozmowę i że ze swojej strony wykonamy takie i takie usługi, a w zamian otrzymamy zapłatę na określonych warunkach. Jeżeli nasz kontrahent nie sprzeciwi się treści, to to, co napiszemy, będzie nas wiązać. Może nas to w wielu sytuacjach uratować.
Pożyczamy pieniądze szwagrowi? Powyżej 1000 zł jest potrzebna forma dokumentowa. Zróbmy przelew (zostanie ślad) i napiszmy szwagrowi maila, że przelew poszedł, więc dostał tę pożyczkę, o której rozmawialiście, wiec na rok ma pieniądze i potem niech odda. Nikt na to się nie obrazi, a my w razie czego udowodnimy, że pieniądze przelaliśmy i to w jakim celu i na jakich warunkach.
3. Robimy interesy z rodziną
Często chcemy dobrze i robimy interesy w rodzinie. Wiadomo, zaufanie jest najważniejsze. Nie, nie wiadomo. Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Rodzinne interesy zbyt często prowadzą do nieporozumień i sporów. Takich umów się nie dokumentuje, sprawy są nie do końca ustalone, powstają niedomówienia.
Lepiej unikajmy takich sytuacji. I nie chodzi tutaj o tę przysłowiową pożyczkę dla szwagra. W firmie transakcje z osobami bliskimi też narażą nas prędzej czy później na kłopoty z urzędem skarbowym lub ZUS-em. Takie transakcje często wykorzystywane są bowiem do wyprowadzania pieniędzy ze spółki, zawyżania kosztów etc. Niestety później skutkuje to tym, że zatrudnienie bliskiej osoby w firmie jest z punktu widzenia prawa podatkowego znacznie mniej korzystne niż osoby obcej.
Jeżeli chcemy mieć spokój i mniejsze problemy prawne, unikajmy transakcji prawnych w rodzinie.
4. Przekładamy sprawy na później
Sprawy prawne mają to do siebie, że rzadko przemijają wraz z upływem czasu. Wręcz przeciwnie, lubią one się tylko coraz bardziej komplikować. Mamy jakąś niezałatwioną sprawę i wiemy, że czeka nas z nią dużo formalności? Trudno, trzeba się nią zająć jak najszybciej. Później będzie jeszcze gorzej.
Dotyczy to całego spektrum zagadnień. Ktoś umiera w rodzinie? Nie czekajmy latami na przeprowadzenie postępowania spadkowego. Mąż się wyprowadził z domu? Uregulujmy nasze sprawy finansowe. Kontrahent nam nie płaci? Nie czekajmy miesiącami, by podjąć jakieś kroki prawne.
5. Nie odbieramy korespondencji
Nie mogę się nadziwić, ile problemów prawnych wynika z nieodbierania korespondencji. Gdzieś czytałem, że tylko mniej niż 40% Polaków zdaje sobie sprawę ze skutków nieodebrania awizowanej przesyłki z sądu.
Wielu osobom wydaje się, że nieodbieranie korespondencji jest sposobem na przedłużanie jakiś postępowań. Z dumą opowiadają, że mają układ z listonoszem, który najpierw ich poinformuje, od kogo przesyłka. Z sądu? To nie odbieram.
Jeżeli nie wiemy, co zawiera przesyłka, to tym samym pozbywamy się jakichkolwiek możliwości działania. Jest to najkrótsza droga do szybkiego zakończenia postępowania sądowego, z niekorzystnym dla nas skutkiem. O tych skutkach dowiemy się potem wraz z pismem od komornika (o ile je odbierzemy). Często będzie to miało miejsce, gdy nie przejdzie nam transakcja kartą w sklepie, ponieważ nasze konto będzie już zajęte przez komornika. Albo nasz pracodawca dostanie zawiadomienie o zajęciu naszej pensji. Nie wspomnę już o firmach, które wpadają w tarapaty, bo przez długie tygodnie są odcięte od zajętych rachunków bankowych.
Są oczywiście „specjaliści”, którzy potrafią długie tygodnie zwodzić sąd i wierzycieli, nie odbierając przesyłek. Nie jest to jednak łatwa „sztuka” i nigdy nie idzie ona w parze z prostym ignorowaniem przesyłek. Lepiej darujmy sobie takie postępowanie.
6. Lekceważymy faktury, monity i wezwania do zapłaty
Zdarzają się oszustwa i próby wyłudzenia pieniędzy. Jednak w znakomitej części, jeżeli dostajemy fakturę lub wezwanie do zapłaty, to jest coś na rzeczy. Nie opłaca się zignorować takiej sytuacji. Prędzej czy później ona do nas wróci. Jeżeli nie czujemy się zobowiązani do zapłaty, to odpiszmy krótko, że nie uznajemy faktury. Jeżeli dostajemy monity od organów podatkowych, gminy lub jakiegoś innego urzędu, zadzwońmy i zapytajmy, o co chodzi. Pomyłki też się zdarzają. Same się one jednak nie wyjaśnią. Trzeba aktywnie zabrać się za sprawę i wyjaśnić, dlaczego ktoś chce od nas zapłaty.
Lekceważenie wezwań do zapłaty jest szczególnie niebezpieczne w połączeniu z nieodbieraniem przesyłek poleconych. Jest to najkrótsza droga, by pojawił się u nas komornik z prawomocnym nakazem zapłaty. Wtedy często nawet najlepszy prawnik niewiele wskóra.
7. Nie korzystamy z pomocy prawnej i usług doradcy podatkowego
Jesteśmy dość specyficznym społeczeństwem. Można by powiedzieć, że bardzo dobrze wykształconym. Znakomita większość z nas ma przecież wiedzę równą lekarzom medycyny i często podejmujemy się nie tylko leczenia siebie na własną rękę, ale doradzamy jeszcze znajomym. Niejeden z nas jest też ekspertem od piłki nożnej i w zasadzie mógłby mieć licencję UEFA PRO, wystarczy posłuchać w trakcie meczu. Tak samo jest niestety ze stosunkiem do prawników czy doradców podatkowych.
Mamy kłopoty? Po co iść do specjalisty, poczytam w Internecie lub popytam rodziny, będę sprytny i zaoszczędzę. Skutki niekorzystania z profesjonalnych doradców są potem wręcz odwrotne. Sprawa się komplikuje, tracimy pieniądze i wydajemy z konieczności dużo więcej na wyprostowanie sprawy, o ile jest jeszcze to możliwe. Każdy z profesjonalnych doradców często spotyka się z klientem, który ma bardzo skomplikowaną sprawę, a której można było uniknąć prostą czynnością na samym początku.A przecież oglądamy tyle amerykańskich filmów, gdzie każdy konsultuje wszystko ze swoim prawnikiem.
Podejmujemy jakieś ważne decyzje w życiu, udajmy się do prawnika. Mamy jakąś transakcję, skontaktujmy się z doradcą podatkowym. Niewielkim kosztem możemy uniknąć wielu kłopotów i późniejszych nieprzyjemności.
Na rynku jest bardzo dużo profesjonalnych doradców, jest w kim wybierać. Wraz ze wzrostem liczby prawników, spadają też ceny (choć nigdy nie kierujmy się jedynie ceną, w ten sposób raczej nie zaoszczędzimy). Nie stać nas w ogóle na specjalistę? Dostępnych jest wiele punktów darmowej pomocy prawnej. Bezpłatną pomoc zapewniają np. Okręgowe Izby Radców Prawnych, samorząd doradców podatkowych też ma własną akcję skierowaną do osób zakładających działalność.
Możemy również korzystać z takiego serwisu jak specprawnik.pl. Istnieje duża szansa, że ktoś pochyli się nad naszym pytaniem i udzieli nam darmowej pomocy prawnej. Może to nie będzie antidotum na wszystkie nasze bolączki, ale pozwoli nam się to zorientować w skali naszego problemu i podjąć decyzję co do konieczności zaangażowania profesjonalnego prawnika, co zresztą przez ten serwis też możemy uczynić.
radca prawny i doradca podatkowy
Rechtsanwalt und Steuerberater
JLT Jadżyn Legal & Tax
Poznań / Posen